…do miejscowości Cervinia-
Cervinia-
Oczywiście pięknie prezentuje się z samego już centrum miejscowości najwyższy w tej okolicy czterotysięcznik –
Tak więc, zwiedzamy okolicę, wciskamy sie w wąskie uliczki, aby czasem niczego nie przeoczyć. Jesteśmy zaskoczeni totalną pustką. Byliśmy świadomi, że to już dawno po sezonie, ale takiej „ciszy” się nie spodziewaliśmy. „Ciszy” bo Cervinia w tym czasie to jeden wielki plac budowy –
Poranek wita Nas słońcem i przymrozkiem. Nie spieszy się Nam zbytnio. W planie dotarcie do schronu Carrel w grani Liongrat na 3835m.
Wyruszamy o godz. 09.00. Podążamy w górę ścieżką oznakowaną jako droga nr 13. Po 2 godz. pojawiamy się przy schronisku Abruzzi znajdujące się na wysokości 2885m. Oczywiście jest zamknięte. Niestety nie znajdujemy z ciekawości winter room’u. Teraz wyraźną ścieżką w kierunku żebra i nim w górę na grań. Podejście jest długie jednak dopiero w okolicach grani pojawia się śnieg. Parę set metrów przed Nami dwójka wspinaczy podążających również do Naszego celu. Od przełęczy zaczyna się już prawdziwe wspinanie. Poręczówki założone na pionowych ścianach mają ułatwić wspin. Z dość ciężkimi plecakami nie jest to, jakby się wydawało, nie takie łatwe. Ściany są pionowe a miejsca na nogi niewiele. Więc ktoś ze słabymi rękami może się nieźle zmęczyć. Po pokonaniu poręczówek dochodzimy w końcu do schronu. Jest godz. 16.00. Czyli czas całkiem przyzwoity bo opis zakłada 6 godz. W schronie wspomniana już dwójka jak się okazuje Francuzów oraz kolejna dwójka: przewodnik z klientem. Po czasie z Matta schodzi kolejna para również francuska. Czyli dodając jest Nas w schronie 8 sztuk.
Odpoczywamy…pojawiają się delikatne bóle głowy…pewnie z wrażenia ;-
O 4.30 słyszymy wyjście przewodnika z klientem. Już ich nie spotykamy. Kolejna dwójka rezygnuje… W nocy było zimno. Na szczęście duża ilośc kocy sprawiła, że spało się całkiem przyjemnie.
My wstajemy dopiero o 5.00. Wychodzimy godzinę później. Całą drogę idziemy sami. Żadnych ludzi przed ani za Nami. Jest wybornie :-
Czwarty dzień od Naszego przyjazdu to zejście do Cervinii. Po drodze spotykamy tylko jedną osobę, która mozolnie z ogromnym plecakiem podąża w górę. Zastanawiamy się jak sobie poradzi na pionowych ścianach przed Carrelem….ale to już nie Nasz problem. Na dole jesteśmy o godz. 14.30. Odpoczyne, posiłek i powrót do kraju.
Przez cały czas od Naszego przyjazdu do wyjazdu panowała piękna słoneczna pogoda, ani jednej chmurki na niebie, czyli jak zwykle trafiliśmy w sam środeczek okna pogodowego.
Koszty pobytu to jedynie posiłek we włoskiej knajpce oraz opłata pobrana przez przewodnika w schronie 2x po 15 euro.
Parking dla samochodów był bezpłatny.